22.08.2014

{001} Diemiła || Toksyczni rodzice

"Muzyka mi pokaże jak nie zmienić się, gdy spełnię każde z marzeń".
High School Musical: El Desafio - "Doo Up"
 Piosenka na dziś - [klik]
Tobie, za to, że to czytasz. Dziękuję.

Gdy wpiszemy w wyszukiwarce zagadnienie "miłość", wyskoczy nam definicja z Wikipedii. Ale czy miłość naprawdę jest sensem życia każdego człowieka? Czy nauczyciele nigdy nie mówili Wam, że z Wikipedii się nie korzysta? No właśnie. A ona skorzystała, co było wielkim błędem. Chcecie wiedzieć dlaczego? Jeśli tak, wróćmy więc do przeszłości...

Szykowała się właśnie na wykwintną kolację z państwem Hernandez. Nie miała ochoty na to wszystko, bo zwykle była porządną uczennicą, a nie miała nawet chwili na naukę, przez co co kilka chwil chowała twarz w dłoniach wmawiając sobie, że nie zda, a to byłaby ogromna porażka, jeśli chodzi o jej psychologiczne marzenia. Od dziecka marzyła o zostaniu psychologiem. Już jako malutka, pięcioletnia dziewczynka, może trochę starsza, chciała pomagać innym. Chciała rozwiązywać problemy szkolne, rodzinne, jak i te miłosne. Teraz, jako dojrzała osiemnastolatka, nie myślała o chłopakach. Było jej głupio, bo zawsze jej najlepsza przyjaciółka, Natalia, powtarzała jej, że nie powinna doradzać w sprawach miłosnych, skoro sama nie miała takiego doświadczenia, ale co miała zrobić? Uznała, że wszystko jest możliwe i, że na pewno da sobie radę. 
Ubrała błękitną sukienkę do kolan, która niesamowicie komponowała się z jej oczami, tego samego koloru. Uczesała swoje włosy tak, by były rozpuszczone, jednak końcówki lekko podkręciła lokówką, ponieważ w takiej fryzurze czuła się najlepiej, i, oczywiście, wyglądała prześlicznie, co wiele razy podkreślała jej przyjaciółka, czy nawet rodzice. Zerknęła ostatni raz w lustro, po czym usłyszała cichy dzwonek. Ustawiła sobie specjalnie budzik, aby się nie spóźnić na zejście z pokoju, bo wtedy miałaby przechlapane. Owszem, nie chciała być na tej kolacji, ale jednocześnie, nie chciała się na nią spóźnić. Wzięła do ręki książkę, która ostatnio bardzo ją zainteresowała i zaintrygowała. Poruszała tematy psychologiczne, o nieszczęśliwym dzieciństwie. Wiedziała, że niegrzecznie było czytać w towarzystwie ludzi, którzy mogli zadecydować o pracy jej ojca, jednak, tak naprawdę, nie powinna być na tej kolacji, aczkolwiek, z powodu, że Priscilla była dość upartą kobietą, trudno było jej się sprzeciwić, więc blondynka zgodziła się. Wyglądała przekomicznie, ponieważ sukienka nie pasowała do brązowych, startych już trampek, które miała na stopach. Pościeliła dokładnie łóżko, gdyż uważała się za bardzo porządnicką osobę. Zgasiła światło, mierząc wzrokiem pokój, po czym, stwierdzając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, zgasiła światło, i z książką w ręku, wyszła z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi, dzięki kluczowi, który niegdyś był srebrny, jednak teraz lekko zardzewiały.
Nie chcąc robić wielkiego hałasu, zeszła po schodach najciszej, jak tylko mogła, nie chcąc przeszkadzać swojej matce w dopinaniu wszystkiego na ostatni guzik. Można było śmiało powiedzieć, że to po niej była takim porządnisiem. Prawie czterdziestoletnia Ferro latała po kuchni, jak poparzona, a ojciec osiemnastolatki przeglądał papiery, co chwilę dopisując coś na nich. Westchnęła cicho, chcąc pomóc matce w przygotowaniach, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Była pewna, że to państwo Hernandez, którzy, jak wspominał mąż Priscilli, nie lubili spóźnialskich, i tacy również nie byli. Już miała zatkać uszy, szykując się na panikującą matkę, ale niestety, nie zdążyła.
- Już przyszli! Za wcześnie! Dlaczego zawsze mnie to spotyka? Ludmiła, otwórz drzwi! Mario, popraw krawat! Już, szybko! Już podaję jedzenie! - krzyknęła kobieta, a czterdziestolatek zamykając drzwi do swojego gabinetu, poprawił krawat, zgodnie z prośbą żony, i stanął przy drzwiach. Matka dziewczyny podała sztućce, serwetki i dania na stół, po czym również podeszła do drzwi uśmiechnięta, a po chwili, ostatni raz, poprawiła fryzurę. Jak na zawołanie, wszyscy wzięli głęboki oddech, i blondynka otworzyła drzwi delikatnie naciskając na klamkę. Cała trójka była nieźle zaskoczona. Spodziewali się dwójki dorosłych ludzi, jednak zastali ich z synem, na oko w wieku Lusi, jak to ją nazywali, może rok starszy. Zdenerwowana kobieta przeprosiła wszystkich na chwilkę, by dostawić jeszcze jedno krzesło, ale jak się okazało, Mario wszystkim się wcześniej zajął i dwa dodatkowe siedzenia były już przygotowane, tak na wszelki wypadek. Wysoka blondynka wytarła pot z czoła, którego tak naprawdę nie miała, po czym zobaczyła wchodzących już gości. Parę minut trwało, żeby każdy z każdym się przywitał, jednak gdy panowie już mieli zasiąść w gabinecie, by omówić sprawy dotyczące z przyszłą pracą pana Ferro, Priscilla zawołała wszystkich na obfitą w pyszne jedzenie kolację ostrzegając, że zaraz wszystko wystygnie, i efekt będzie taki, jak wtedy, kiedy w odwiedziny przyszła jej teściowa. Mario trochę się przestraszył, przypominając sobie tamten incydent, po czym cała szóstka zasiadła do stołu.
- Mam nadzieję, że przyjście Diego to nie problem... Po prostu, ciągle siedzi nad tymi książkami, i postanowiliśmy z żoną, że pójdzie z nami, żeby trochę się rozerwać. Niech ma coś z życia, prawda? - zachichotał zadowolony pan Gregorio, zerkając raz na uśmiechniętego ojca Ludmiły, a raz, na jej matkę, która z wielkim entuzjazmem słuchała rozmowy mężczyzn nakładając przy tym gościu ziemniaki. Były wyjątkowe, bo wykonane przez nią, a zwykle rodzina jadała w restauracji.
- Oczywiście, że nie. Wydaje mi się, że Diego jest w wieku Ludmiły... Mylę się? - zapytała Priscilla, żona Mario, gdy ten wcinał sałatkę jarzynową, która była jedną z jego ulubionych. Pan Hernandez tylko kiwnął głową, również zabierając się za kosztowanie tych przepysznych potraw. - Na jaki kierunek wybiera się Diego? Ludmiła również ciągle siedzi nad książkami, jakby zupełnie nie mogła bez nich żyć. Ciągle jej powtarzam, żeby spotkała się z przyjaciółmi, żeby korzystała z życia, ale ona swoje. - Słysząc to, dziewczyna uderzyła raz głową w stół, drugi, trzeci, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. - Kto to? Nie spodziewam się już więcej nikogo... - powiedziała zdenerwowana kobieta martwiąc się, że ktoś może przeszkodzić w bardzo ważnym dla niej i jej męża wieczorze.
- Otworzę. - powiedziała uśmiechnięta Ludmiła, wstając od stołu, po czym skierowała się w stronę drzwi. Westchnęła cicho, a po chwili otworzyła je. Nie mogła ukryć swojego niemałego zaskoczenia, gdy ujrzała Natalię. Już chciała ją wyrzucić, gdy ta zaczęła swój monolog.
- Nie uwierzysz, Lu, poderwałam Maxiego! Ale to nie wszystko, bo jeszcze mi powiedział, że jestem śliczna. Śliczna, rozumiesz? A tak w ogóle, co tu tak głośno? Ktoś do was wpadł? Jakiś chłopak? Przystojny? W okularach? Jak tak, to już od razu wypisz go z mojej listy. Listy, wiesz, tej listy, z chłopakami. Wiesz o którą chodzi, nie? - darła się wniebowzięcie Naty, gdy nagle zastała cisza. Ferro spojrzała w stronę stołu, po czym schowała twarz w dłoniach widząc, że wszyscy patrzą się w ich stronę. Była zła na przyjaciółkę, bo mogła zniszczyć propozycję pracy dla jej ojca, jednak z drugiej strony cieszyła się, że do niej wpadła. Zwykle, spotykały się tylko na uczelni.
- Idiotko, od siedmiu boleści, nie rozumiesz, że tu trwa ważna kolacja dla mojego taty, dzięki której może zaimponować temu, tam... Gregorio? Więc się zamknij i idź już. - wypaliła zdenerwowana blondynka, jednak po szatynce to spłynęło jak woda po gęsi.
- Dzień dobry, Naty jestem, najlepsza przyjaciółka Lu. - zachichotała dziewczyna siadając obok miejsca swojej przyjaciółki. Wszyscy spojrzeli na nią, jak na wariatkę, która dopiero co wyszła ze szpitala psychiatrycznego. - Słyszałam, że tu jest jakaś ważna kolacja, a, że ja jestem głodna, to postanowiłam, że wpadnę. Mama i tata są na randce w kinie, jakieś romansidło, poczytałam recenzje w internecie, i podobno słabe. No ale wiecie, zakochanym do rozumu nie przemówisz.
- Naty... Możemy na słówko? - spytała, a ta kiwnęła głową. Diego obserwował je z ciekawością, po czym powiedział, że musi pójść na chwilę do toalety. Jego matka kiwnęła głową nawet nie zwracając uwagi na to, co mówił, bo bardzo zainteresowała się rozmową na temat dzisiejszego zachowania młodych matek. Chłopak podążył za dziewczynami, które przymknęły drzwi do pokoju Ludmiły. Stanął przy ścianie i starał się prawie nie oddychać, by nie zraziły się jego obecnością. Sam nie wiedział, czemu poszedł za nimi, ale zapewne był ciekawy, czy powiedzą coś o nim. Zawsze lubił być w centrum uwagi, jednak przeciwieństwem tego, była jego nieśmiałość względem nowo poznanych osób. - Co Ty do cholery wyprawiasz? Nie rozumiesz, że to jest bardzo ważna kolacja dla mojego taty? Mam Ci to narysować?
- Nie histeryzuj tak, Ludmiła... Ej, widziałaś tego chłopaka? Ale ciacho z niego! - zaśmiała się rozentuzjazmowana Natalia, a jej przyjaciółka westchnęła cicho. Czuła się, jakby gadała do ściany. Dziewiętnastoletni brunet dokładnie przysłuchiwał się im, i przetrawiał informacje, które dopiero po kilku sekundach dopiero do niego dotarły. Poczuł się doceniony, nawet bardzo. Uśmiechnął się sam do siebie.
- Ogarnij się, Natalia, masz swojego Maxiego, nie pamiętasz? W ogóle, po co przyszłaś? Pewnie teraz wszyscy uważają, że przyjaźnię się z jakąś wariatką i sama nią jestem, więc przystopuj trochę, zachowuj się normalnie, albo wyproszę Cię stąd. - odpowiedziała stanowczo Ludmiła, a tamta od razu zamilkła. Zeszła na chwilę na dół, o dziwo, nie zauważając Diega i zapowiedziała, że będzie na górze, ponieważ musi się nauczyć na zbliżający się sprawdzian z wiedzy. Priscilla niezadowolona brakiem czasu wolnego córki, kiwnęła głową, po czym wróciła do rozmowy z trójką dorosłych ludzi. Naty zerknęła na zegarek, po czym powiedziała, że rodzice już powinni wracać z kina, więc już miała wychodzić, gdy nie patrząc na Hernandeza, uśmiechnęła się, mrucząc coś o tym, że chowanie się przed dziewczyną jest oznaką braku kultury, po czym odrzucając loki do tyłu, wyszła z mieszkania nawet na nikogo nie patrząc. Blondynka zaskoczona jej zachowaniem, wyszła z pokoju, zauważając już chłopaka.
- Emm... Ja tylko...
- Pomógłbyś mi? Chyba, że wolisz rozmawiać z nimi. - wskazała ruchem głowy na stół, przy którym siedziała czwórka rodziców. Chłopak nie myśląc długo, od razu zaprzeczył kiwając głową z boku na bok. Ta uśmiechnęła się delikatnie, po czym wpuściła go do swojego pokoju. Posłusznie wszedł, i usiadł na błękitnym łóżku wodnym, klepiąc miejsce obok siebie. - Nie, spokojnie, ja usiądę tutaj.
Z lekkim uśmiechem, który zawsze jej towarzyszył, zajęła miejsce na przeciwko niego na krześle, które stało przy biurku. Dokończyła czytać ostatni rozdział książki, co trwało u niej kilka minut, po czym odłożyła lekturę na półkę, na której leżało już multum książek psychologicznych. Spojrzała na chłopaka zakładając nogę na nogę.
- W czym mogę Ci pomóc? A tak w ogóle... Co to za książka? Na jaki kierunek idziesz? Czym się interesujesz? - zapytał zerkając głęboko w jej piękne, duże, błękitne oczy, po czym ocknął się, gdy ta się speszyła i spuściła głowę. - Dlaczego Twój pokój jest cały niebieski?
- Toksyczni rodzice. - odpowiedziała cicho, jakby nie chciała zwracać uwagi na resztę pytań. Chwilę później usłyszała głośne, wyraźne zdenerwowanie swojej matki. Westchnęła cicho, odkładając książkę na bok. Przeprosiła swojego towarzysza i zeszła na dół chcąc wytłumaczyć kobiecie, że paręnaście minut temu zapowiedziała, że będzie się uczyć na zbliżający się sprawdzian z psychologicznej wiedzy. Dziewiętnastolatek nie rozumiejący odpowiedzi dziewczyny, wziął do ręki książkę, a po przeczytaniu tekstu na okładce, już wszystko zrozumiał. Zdał sobie sprawę, że kierunek, na który idzie, to psychologia, której on nienawidził. Zawsze był wysyłany przez rodziców do pobliskiego psychologa, z powodu niejakich problemów z nieśmiałością. Już miał zamiar uciekać z tego mieszkania, przed nawałem pytań o jego wadzie, kiedy zatrzymała go dziewczyna stojąca w drzwiach. Wyglądała na zdziwioną zachowaniem chłopaka, ale po chwili domyśliła się o co chodzi.
- Nie uciekaj... Mama nie pozwoliła mi siedzieć nad książkami, no trudno. Skoro nie chce, żebym zdała ten cholerny sprawdzian... - westchnęła cicho, po chwili zdając sobie sprawę, że mówi sama do siebie. Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się delikatnie do Diega, który siedział już spokojny na łóżku. - Nie dokończyliśmy naszej rozmowy. Na jaki kierunek idziesz?
- Anglistyka. A Ty... Psychologia, tak? - zapytał, a ta od razu kiwnęła głową. - Chciałbym być tłumaczem. Ty, jak rozumiem, psychologiem? Chciałbym pomagać ludziom tłumacząc teksty angielskie.
- A ja, chciałabym pomagać ludziom w sprawach emocjonalnych.
- Jesteśmy pomocni?
- Na to wygląda.
- Ale...
- Sami nie umiemy sobie pomóc. - powiedzieli jednocześnie. Po paru sekundach wytrzeszczyli oczy. Z ich ust wydobyło się te pięć, nic nieznaczących słów, których sami nie znali znaczenia. Wiedzieli, że nie umieli sobie pomóc, ale nie wiedzieli, jak się z tym uporać. Nie wiedzieli, od czego zacząć.
- No dobra, gołąbeczki. - zachichotała Natalia, która ni stąd, ni zowąd, pojawiła się w pokoju osiemnastoletniej blondynki. - Obserwuję tą sytuację od paru minut, i jestem ciekawa jej zakończenia. Ma ktoś popcorn? A no właśnie, rodzice naoglądali się tego romansidła, i teraz nie mogą przestać się całować, a ja nie mogłam na to patrzeć, więc wpadłam do was.
Oni, jak na złość szatynce, złączyli swoje usta w czułym pocałunku. Usłyszeli tylko ciche jesteście zupełnie tacy sami, jak rodzice, ale ich to już nie obchodziło. Nie widzieli Naty. Nie widzieli niczego. Widzieli tylko siebie i miłość przepełniającą całe to pomieszczenie.

Jaki jest morał tej bajki? Ludzi może połączyć jakaś wariatka oczekująca popcornu. A miłość, to sens życia drugiego człowieka, nieważne co nauczyciele mówią. Tak jest, i już.

***
Od autorki: Witam na moim nowym blogu! :) Na początku chciałabym z całego serca przeprosić za masę dialogów, ale niestety, myślę, że bez nich nie udałoby mi się opisać relacji Diemiły. Przepraszam również za błędy, które pomimo kilkukrotnego sprawdzania, na pewno się przede mną schowały. Jeśli ktoś jest ciekawy książki, która została przedstawiona w OS, nazywa się "Toksyczni rodzice" i jest napisana przez Susan Forward. Opowiada o nieszczęśliwym dzieciństwie, ale co tam, ja Wam nie będę tu streszczać. Podobno niszczy psychikę... Chciałam zapowiedzieć, że kolejne posty będą krótsze, bo zapewne takiej weny nie będę już miała, zwłaszcza, że szkoła nadchodzi. Zapraszam na One Shota o Naxi, który pojawi się już za tydzień. Co by tu jeszcze? Ah. Jeśli możecie, zaglądnijcie do zakładki "spis one shotów - kolejka", w której będą napisane pary, jakie wystąpią w pobliskich miniaturkach i daty ich dodania. Serdecznie zapraszam również do zakładki "zamówienia", w której możecie zamówić sobie własnego Parta. Komentujcie, obserwujcie, oceniajcie. Bardzo Was kocham i dziękuję za każdą opinię o OS! Za szablon dziękujmy na kolanach Vielet Comello. Bez Ciebie to byłoby totalne bagno, dziękuję.

20 komentarzy:

  1. W drodze wyjaśnienia: pocałowali się, żeby zdenerwować Natalię, a później poczuli, że są dla siebie stworzeni. Żeby nie było.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zrozumiałam przesłanie nie czytając twojego komentarza :) Naprawdę wszystko jest świetnie wyjaśnione :) Diemiła to jedna z moich ulubionych par i bardzo się cieszę że o nich napisała. Fabuła świetna. Diego jako tłumacz i Lu jako psycholog. Po prostu świetnie. Najbardziej rozwaliła mnie Naty :D Jest śmieszna. Fajnie że ją dodałaś bo bez niej chyba byłoby trochę nudno. Świetnie naprawdę świetnie a co do książki to boję się kupić xDD Muzyczka też fajna, wszystko super i czekam na kolejny os o Naxi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sądzę, że bez Natalii byłoby nudno. :) Bardzo dziękuję i serdecznie zapraszam na OS'a, który pojawi się już za tydzień.

      Usuń
  3. Ojej, co za świetny OP. ♥ Zakochałam się. Naprawdę, masz wielki talent i cieszę się, że mogę z Tobą rozmawiać na GG i że Cię znam. To wielki zaszczyt. Dziękuję.
    Dziękuję też za możliwość przeczytania czegoś tak pięknego, romantycznego i oryginalnego. Uwierz, że czytałam ten OP i byłam święcie przekonana, że jest o Leomile. *facepalm* Wiem, idiotyczne. Nie wiem dlaczego tak sądziłam! Gdy nie wprowadzałaś Leona, tylko Diega, zaczęłam się martwić... przewinęłam do góry i się skapnęłam, że to NIE jest o Leomile, a JEST o Diemili... Idiotka ze mnie. Ale może mi wybaczysz?
    Tak czy inaczej, OP był cudowny i nie mogę doczekać się innych. A najbardziej tych o Fedecesce (czyt.: najlepszej pary wszech czasów). Ale na pewno wszystkie będą tak samo wyjątkowe. <3
    Serio? "Za szablon dziękujemy na kolanach Vielet Comello". Błagam! Kobieto! Bez instrukcji nic bym nie zrobiła! Tam była INSTRUKCJA! Ehh, ja nic nie zrobiłam. Po prostu ustawiłam, tyle. To nic wielkiego.
    Pozdrawiam i czekam na więcej wyjątkowych OnePartów z Twojej strony
    Vielet ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaardzo dziękuję. :) A może to dlatego, że myślałaś, że zamówienie Sary będzie dzisiaj, a ona zamówiła o Leomile. :D A tam, wielkiej różnicy mi to nie robi... Instrukcja, czy bez, szablon jest i to się liczy! ♥ Jeszcze raz dziękuję i zapraszam za tydzień na OS o Naxi :)

      Usuń
    2. Oczywiście, że wpadnę na Naxi <333

      Usuń
  4. Też mi się tak wydaje xD *że zrozumiałam bez koma*

    Droga Karolino ~ ten One Shot był cudowny, boski, doskonały, nieskazitelny...
    I jeszcze inne przymiotniki, które szukam, a internet nie chce znaleźć żadnego słownika z przymiotnikami. Ale szukałam. Szukałam go, no!
    Naty bardziej psychopatyczna od Ludmiły? - nowość... Która nie wiem, czy się sprzeda xD
    Ludmiła jako Pani Psycholog - BIADA WAM! Zbliża się apokalipsa.
    Diegaty jako tłumacz - mniam, mniam xD Dołączę do niego, miśku.
    Błędów nie wyłapałam. Za małe literki xD

    Ściskam ciepło.
    AHA! Co do książki - nie mam już nic do stracenia. Zaintrygowałaś mnie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję za wszystko. :D Ah, te małe literki... Cwaniaki! Twoje zamówienie już się pisze (tzn. mam tylko tytuł, ale zawsze coś), na zmianę z OS o Naxi, na który zapraszam już za tydzień. :) A OS o Leónai skomentuję, obiecuję! Dziś, jutro, czy pojutrze, do roku szkolnego postaram się przeczytać i napisać opinię. ♥

      Usuń
  5. Oczekiwałam publikacji tej miniaturki od niezwykle długiego czasu, więc satysfakcjonuje mnie to, że się pojawiła. Nie wadzi mi nawet fakt, świadczący o tym, że nie dane jest mi być pierwszą osobą, która wypowie się na twoim blogu. Cóż, to jest najmniej istotne. Słoneczko moje, nie przypuszczałam, że skrywasz w swoim wnętrzu, w swoim serduszku tak niesamowity dar. Po twoich odpowiedziach na asku przypuszczałam, że możesz być naprawdę bardzo dobrą pisarką, ale nie sądziłam, że tak wybitną. No, no, zaskoczyłaś mnie. Oczywiście pozytywnie. Jak mogłoby być inaczej? Jeśli natomiast wziąć pod uwagę wątek, który zdecydowałaś się opisać - miła niespodzianka. Jestem oddaną fanką tego połączenia, więc cieszę się, że to oni byli przedstawieni twoim czytelnikom, jako pierwsi. Rzecz jasna, Naxi zajmuje sobie szczególne miejsce w moim sercu, więc czekam na miniaturkę o tej dwójeczce. Kocham. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję! Bardzo mi miło, że postanowiłaś przeczytać OS'a, a tymczasem zapraszam już za tydzień do przeczytania miniaturki z udziałem Naxi. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. :)

      Usuń
  6. jeju, na samym początku powiem Ci, że komentarz nie będzie długi. oj, nie. nie będzie.
    Karo(lina)... nawet nie wiesz, jak Cię kocham, po prostu. chylę przed Tobą czoło. pierwszy OS, był czymś magicznym, nie do opisania.
    ekhem, ale wracając. o mój boże. Ludmila i książki. LUDMILA I KSIĄŻKI.
    no, nigdy nie widziałam takiego powiązania, wiesz? oczywiście, bardzo się cieszę, że coś takiego wystąpiło w blogosferze. po prostu dwa, różne kawałki puzzli złączone w jedność.
    dopiero pod koniec OS, ogarnęłam, iż ojcem Diego jest Gregor. (:D)

    powiem szczerze - Diemiła... nigdy nie była zwolenniczką tej pary. nigdy. przenigdy. never. unikałam tej pary, niczym ognia. ale dzięki Twojemu OS, trochę zmieniłam zdanie.

    cóż, więcej mogę napisać? chyba nic. weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tak, Ludmiła i książki to zupełnie jak ja i nauka. Niby niemożliwe, ale jednak. :D Bardzo Ci dziękuję za wszystko, Tobie również życzę weny i w najbliższym czasie wpadnę do Ciebie skomentować rozdział pierwszy. :)

      Usuń
  7. Przepraszam, że przeszkadzam, ale - nie mogę odnaleźć tych zakładek. Gdzie one się znajdują?

    OdpowiedzUsuń
  8. Na Twojego bloga wpadłam zupełnie przez przypadek, ponieważ moja droga koleżanka podrzuciła mi linki do paru blogów, i jednym z nich był właśnie Twój. Przyznam, nie oglądałam nigdy tego serialu, telenoweli, czy jak to tam się nazywa, ale chyba, dzięki Twojej miniaturce zacznę. Spodobała mi się relacja Diego i Ludmiły - wybacz, jeśli pomyliłam imiona - słodkie było to, że żeby zezłościć Naty, pocałowali się. :D Czekam na kolejny One Shot, a zaraz poszukam coś o tej telenoweli, by być poinformowana, i złożę zamówienie :)
    Zapraszam również do mnie, niedługo pierwszy rozdział: http://story-margaret.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że przekonałam Cię do Violetty :) Dziękuję, a na bloga wpadnę.

      Usuń
  9. Jedynymi parami jakie lubi z Violce są Semi i Diecesca, jednak tutaj w Diemile się serio zakochałam. Super i oby tak dalej :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za opinię. :) Jeśli chodzi o Twoje pary, OS o nich pojawią się nieco później, jednak zapraszam do czytania między innymi miniaturki, która pojawi się w piątek - o Naxi, oraz o Leomile, która pojawi się piątego września. ;)

      Usuń
  10. Ja tam rozpaczam, ale nic, muszę to skomentować. Krótko, ale zawsze coś.
    One Shot bardzo mi się podobał, postarałaś się :) Czekam na kolejny o Leomile. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozpaczaj, wiem, z jakiego powodu... Wróci.
      Dziękuję, nawzajem. :)

      Usuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine